Minął rok od katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Nieustannie słyszę w mediach apele o prawdę. Dlaczego ludzie blisko związani ze środowiskiem PiS chcą prawdy a nie przyczyn tragedii? Czy nie jest może tak, że słowo "prawda" uzywana jest ze względów propagandowych? Z chęci zbicia kapitału politycznego? Dlaczego nie używa się słowa "przyczyna/-y"?
Te dwa słowa uzyte przeze mnie w tytule nie są słowami równozakresowymi. Mają różne znaczenia, różne ekstensje, zakresy nazwy. To nie są synonimy.
Słowo "prawda" jest, w tym wypadku, nacechowane emocjonalnie. Stanowi kontrast do "przyczyny", która ze swej istoty jest związana raczej z kwestiami nauki, poznania, odniesienia do pewnego stanu rzeczy. Prawda jest natomiast uniwersalna. Zawsze jedna i ta sama. Domaganie się "prawdy" sugeruje jednocześnie, że żyjemy w kłamstwie, złudzeniu, nieprawdzie. "Przyczyna" owego ładunku emocjonalnego ze sobą nie niesie. Jest raczej słowem "zimnym", "obojętnym".
Chciałbym dopatrywać się jeszcze jednej przyczyny takiego stanu rzeczy. Możliwe, że bliskim ofiar ciężko jest w racjonalny sposób wytłumaczyć stratę ukochanych im ludzi. Toteż doszukują się jakiegoś wytłumaczenia, by móc usprawiedliwić przed samym sobą okrutność losu. Chcą nadać tej śmierci sens. toteż zakłamują rzeczywistość i domagają się prawdy, którą sami sobie gdzieś w podświadomości ułożyli, skonstruowali.
W moim odczuciu, słowo "przyczyna" nie może być zamiennie uzywane z "prawdą". Nie mam zamiaru popłynąć z prądem czarnego PR miłośników spiskowej teorii dziejów i nie zamierzam domagać się szeroko pojetej prawdy. Wystarczy mi jedynie przyczyna.
Komentarze